Od razu powiem – to nie są TE przepowiednie, które macie na myśli!
Zacznijmy od początku – Sybilla Trelawney była nauczycielką wróżbiarstwa w Hogwarcie i wnuczką wielkiej wieszczki Kasandry Trelawney.
Ciekawostka: W mitologii greckiej, niejaka królewna trojańska, Kasandra została obdarzona przez zakochanego Apolla darem jasnowidzenia. Ona sama odrzuciła jego zaloty, za co została przeklęta: od tej pory nikt nie wierzył w jej przepowiednie.
Wracając do tytułowego pytania:
Owszem, Trelawney była oszustką. Jednak… zdarzyło jej się kilka razy rzeczywiście przepowiedzieć przyszłość.
Wiemy, że przepowiednia o Harrym i Voldemorcie była prawdziwa, przepowiednia o powrocie Glizdogona do Czarnego Pana albo ta o „wieży rozjarzonej błyskawicami” również, ale czy to jedyne przypadki, kiedy jej przepowiednie się ziściły?
Odrzucamy sytuacje, które można by podciągnąć pod spełnienie przepowiedni, takie jak stłuczenie filiżanki przez Neville’a czy śmierć króliczka Lavender.
Była jeszcze jedna taka przepowiednia.
Pamiętacie Boże Narodzenie w „Więźniu Azkabanu”? Bardzo niewielu uczniów zostało na ferie w szkole i bożonarodzeniowe śniadanie odbyło się w wąskim gronie:
Siedzieli już przy nim profesorowie Dumbledore, McGonagal , Snape, Sprout i Flitwick, a także woźny Filch, który rozstał się ze swoim nieśmiertelnym brązowym fartuchem i miał na sobie bardzo stary wypłowiały frak. Prócz nich było tylko troje uczniów, dwójka najwyraźniej przerażonych pierwszoroczniaków i Ślizgon z piątej klasy o dość posępnym wyrazie twarzy.
– Wesołych świąt! – zawołał Dumbledore, gdy Harry, Ron i Hermiona podeszli do stołu. – Jest nas tak mało, że byłoby głupio siedzieć przy osobnych stołach… Siadajcie, siadajcie!
Pamiętacie?
A pamiętacie, kto przyszedł potem?
Harry nakładał sobie właśnie pieczone ziemniaki, kiedy drzwi Wielkiej Sali otworzyły się ponownie i ukazała się w nich profesor Trelawney, sunąc ku nim jak na wrotkach. (…)
– Sybillo, cóż za miła niespodzianka! – powitał ją Dumbledore, powstając. (…) – Zaraz wyczaruję ci krzesło, Sybillo.
(…) Profesor Trelawney jednak nie usiadła; jej olbrzymie oczy błądziły wokół stołu, aż nagle wydała z siebie coś w rodzaju łagodnego krzyku.
– Nie ośmielę się, dyrektorze! Jeśli usiądę przy tym stole, będzie nas trzynaścioro! Nieszczęście murowane! Proszę nigdy nie zapominać, że kiedy trzynaście osób zasiada do stołu, pierwsza, która wstanie, będzie pierwszą, która umrze!
Od stołu powstali jednocześnie Harry i Ron, ale na szczęście, żaden z nich nie przypłacił tego przedwczesną śmiercią.
Ale wiecie, kiedy jeszcze trzynaście osób zasiadło do stołu? I jaki los spotkał tych, którzy powstali jako pierwsi?
(Tak, czytając książki, zawsze liczyłam, ile osób zasiada do stołu! 😀 Sytuacja powtórzyła się jeszcze tylko dwa razy.)
Pamiętacie, jak w „Zakonie Feniksa” Molly i Syriusz kłócili się o Harry’ego?
Do stołu zasiadło wtedy dokładnie trzynaście osób. Domyślacie się już, co się stanie?
– Kogo ma poza mną?
– Mnie!
– Tak, ciebie – powiedziała drwiącym tonem pani Weasley. – Tylko że jak siedziałeś w Azkabanie, to nie bardzo mogłeś się nim zajmować, prawda?
Syriusz zaczął podnosić się z krzesła.
– Molly, nie jesteś jedyną osobą przy tym stole, która martwi się o Harry’ego – rzekł ostro Lupin. – Syriuszu, usiądź.
Wargi pani Weasley drżały. Syriusz usiadł powoli, biały na twarzy.
Za późno!
„Kiedy trzynaście osób zasiada do stołu, pierwsza, która wstanie, będzie pierwszą, która umrze” – Syriusz podniósł się z krzesła, a przy stole zasiadało w tym czasie trzynaście osób. I to on, jako pierwszy, zginął.
Wszystko się zgadza.
I drugi przypadek – kiedy trzynaście osób wznosiło żałobny toast za śmierć Moody’ego:
– Co wy chcecie zrobić? – zapytały jednocześnie Tonks i Fleur.
– Chodzi o ciało Szalonookiego – odrzekł Lupin. – Musimy je odnaleźć.
– Czy to nie może… – zaczęła pani Weasley, spoglądając na Billa przerażonym wzrokiem.
– Zaczekać? – skończył za nią Bill. – Nie, jeśli nie chcemy, by porwali je śmierciożercy.
Nikt już nic nie powiedział. Lupin i Bill pożegnali się i wyszli.
To już wiemy, który z nich wyszedł pierwszy…
Niestety, Remusie, Twoja śmierć była nieunikniona.
Ale zauważyliście, że jednak nie zostało to sprecyzowane? A zarówno śmierć Billa i Fleur, jak i śmierć Tonks i Lupina mogła pasować do schematu, w którym dwoje młodych rodziców podczas wojny osieroca swoje jedyne dziecko!
Tak, jakby Rowling kazała się nam zastanawiać, kto z nich umrze.
Cóż, chyba sporo nas przeceniła!
I na koniec najlepsze – nigdzie nie znalazłam potwierdzenia tej teorii, więc to raczej fanowskie dociekania, ale bardzo ciekawe.
Skoro przepowiednia rzeczywiście zawsze się sprawdza, to co z tym pierwszym razem? Rowling gorliwie podała listę wszystkich osób zasiadających do stołu.
Cóż, dobrze wiemy, że Ron nosił przy sobie Parszywka w kieszeni. Zostaje nawet wspomniane dokładnie w tym samym rozdziale, że od dłuższego czasu Parszywek w ogóle nie opuszczał jego kieszeni.
Tylko, że teraz wiemy, że szczur był w rzeczywistości CZŁOWIEKIEM.
Co oznacza, że PRZED nadejściem Trelawney, przy stole JUŻ siedziało trzynaście osób.
Wróćmy jeszcze raz do tej sceny:
Harry nakładał sobie właśnie pieczone ziemniaki, kiedy drzwi Wielkiej Sali otworzyły się ponownie i ukazała się w nich profesor Trelawney, sunąc ku nim jak na wrotkach. (…)
– Sybillo, cóż za miła niespodzianka! – powitał ją Dumbledore, powstając.
Robi wrażenie, prawda? Ktoś z Was to zauważył? A może zwracaliście uwagę na inne dziwne szczegóły podczas czytania?
Jeżeli nie chcesz przegapić kolejnych wartościowych wpisów, zaobserwuj mój profil na Instagramie i bądź na bieżąco 🙂
Akurat na ten szczegół zwracałam uwagę, choć o szczególe z Parszywkiem nigdy nawet nie myślałam 😮
Pozdrawiam
Tutti
Kiedy za każdym razem liczysz, ile osób zasiada do stołu – to musi być „Harry Potter” 😀
Osz ty detektywie 😀 Świetny post uwielbiam takie smaczki z HP <3
I ja też! 🙂
Ha nigdy nie zwracałam na to uwagi! Bardzo ciekawe 🙂 Ja jednak nie mam w zwyczaju analizowania książek aż tak dokładnie 🙂
Myślę, że niewiele książek jest tak przemyślanie napisanych, by takie dogłębne analizy miała sens 🙂
Robi wrażenie! Jednak nie wpadłam na ten trop! Zaintrygowałaś mnie!
Pozdrawiam!
🙂
Ojaaa, po ostatniej teorii aż dreszcze mnie obleciały! Uwielbiam Twoje teksty o HP 😀
Bardzo się cieszę 😀 Też uwielbiam tę teorię i myślę, że jest prawdziwa 🙂
Książki Christie zrobiły z Ciebie dobrego detektywa. 😀 Ja nie zauważyłam tego, gdy będę czytać Harry’ego jeszcze raz to zwrócę uwagę na te szczegóły. 🙂
Ciekawe, ile jeszcze takich szczegółów nam umknęło 🙂
Rany, nigdy nie zwróciłam na to uwagi podczas czytania.
Wow… To był naprawdę świetny post, który daje do myślenia aby zwracać uwagę na takie małe ale jak widać ważne szczegóły 😀
Dziękuję! 🙂
Ale zauważyłaś tę ostatnią sytuację! :O Bardzo ciekawe!
Czytałam o tym na jakichś fanowskich tumblrach, ja głównie po prostu weryfikuję takie rzeczy 🙂
O matko! Pokręcone to!
Cześć! Jestem zafascynowana Twoim blogiem i teraz, czytając HP po raz hmmm, KOLEJNY, zwracam uwagę na wiele rzeczy. I tutaj też czułam się zaintrygowana. Z tymi 13 osobami przy stole. I doznałam szoku, że się zgadza. Ale czy dobrze myślę, że jednak Molly Weasley wstała szybciej niż Syriusz? Kiedy sięgała 'placek z rabarbarem posypany obficie kruszonką?’. Po niej był faktycznie Syriusz i fragment, który przytoczyłaś.
Co o tym myślisz? 😀
Pozdrawiam!
Może chodzi o osobę, która wstanie jako pierwsza po skończeniu wspólnego posiłku? Molly jako gospodyni mogła pewnie w czasie kolacji trochę kursować do kuchni. Syriusz wstał z krzesła już po tym, kiedy „W końcu zniknął ostatni kawałek ciasta.”
W sumie jakby pomyśleć, to Harry 'umarł’.
Racja 🙂
Umarł ale…nie jako pierwszy!